Tymczasem.
Hakate, jak
i reszta jego drużyny przez chwile patrzyła jeszcze w miejsce w którym zniknął
Lis. W końcu otrząsnęli się z tego letargu i zwrócili się do strażników. To
jest przepustka, którą dostaliśmy od Hokage, czy możemy spotkać się z waszym
przywódcą jeśli to możliwe jak najszybciej? Wyczekująco wpatrywał się w dwóch
brunetów. Podszedł do nich Chang i drapiąc się lekko po brodzie wziął zwój od
szarowłosego. Podał go swojemu bratu, który szybko przeczytał tekst znajdujący
się tam.
- Wszystko
się zgadza, chodźcie za mną zaprowadzę was do Mizukage.
Cztery osoby szybko przekroczyły bramę i prowadzone
przez chunina zobaczyły po kilku krokach przecudny widok panoramy wioski.
Architektura
całkowicie różniła się od tej co znali ze swojej ojczystej wioski. Budynki były
ogromne, nie posiadające ostrych kątów i wysokie z ogrodem na dachach. Na
obrzeżach wioski ciągnęły się wysokie góry, a w centrum wioski znajdował się
wielki kamienny budynek, wielkością przerastającą wszystkie inne. Wszędzie
rosły rośliny, a gdzieniegdzie
znajdowały się małe domki mieszkalne w kształcie kół. Wszystko pokrywała
niewielka warstwa mgły.
-
Niesamowity widok, prawda.
Podziwianie
przerwał im głos ich przewodnika. Wszyscy zgodnie pokiwali głowami na tak i
udali się w dalszą drogę, zostawiając przy bramie handlarza.
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Tymczasem w innej części wioski.
Na podłodze
w targanym bolesnymi skurczami ciele leżał blondwłosy chłopak w płaszczu, który
sunął mu się aż na ramiona, a koło niego siedział lis który uśmierzał ból
ruchami świecącego na czerwono ogona. Po kilku chwilach, minutach, godzinach,
czy nawet dniach blondyn, w końcu uspokoił się na tyle by lis mógł odsapnąć i
zwiększając swój rozmiar i uwolnić więcej ogonów. Owinął nimi ciało blondyna i
położył go do łózka. Rudzielec nie chcąc zostawiać swojego przyjaciela samego
wezwał w kłębach dymu mniejszego lisa.
-
Aki przekaż możliwie jak najszybciej i dyskretnie Yagurze, że Naruto znów miał atak, tylko że tym
razem o wiele mocniejszy.
- Hai!
Krzyknął i już go nie było, a dwoje przyjaciół w
tym jeden nieprzytomny zostali sami.
- Naruto, Naruto, dlaczego
jesteś tak uparty.
Westchnął i położył się obok niego.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Tymczasem.
Czwórka
shinobi właśnie dotarła do głównego budynku w Kirigakure no Sato położonego
w środku wsi. Weszli do środka prowadzeni dalej przez bruneta. Idąc
schodami weszli na ostatnie piętro gdzie po lewej stronie mieścił się
sekretariat. Sekretarką była młoda dziewczyna o fioletowych włosach zapiętych w
wysoki kucyk, przez który przechodziły cztery senbory. Jej oczy były ciepło
czekoladowe, okalane kaskadą grubych ciemno fioletowych rzęs. Karnacje miała
dość bladą i nie wyróżniała się żadnymi znakami szczególnymi. Ubrana była w
białą bluzkę z kołnierzykiem na guziczki i czarne wygodne spodnie. Ogólnie
wyglądała na czterdzieści lat.
- Dzień dobry w czym mogę służyć.
Uśmiechnęła się do nich ciepło.
- Przyślijmy z misją od naszej Hokage, mamy dostarczyć pewien zwój
Mizukage i przetransportować kogoś z tej wioski do naszej.
Też ciepłym tonem odparł Kakashi.
- Oczywiście proszę chwilę poczekać.
Wstała i ruszyła w stronę masywnych drzwi znajdujących się po prawej
stronię. Lekko zapukała i zniknęła za nimi. Po chwili było tyko słyszeć dwa
głosy ze środka, aż starsza pani wyszła i gestem zaprosiła ich do środka. Biuro
było podobnie urządzone jak Tsuname, różniło się tylko kilkoma elementami,
takimi jak dodatkowe regały z książkami, innymi obrazami i kolorami w biurze.
Na środku tego biura siedział młody szatyn o spłowiałych włosach i fioletowych
oczach. Jego twarz przecinała pionowa blizna na policzku. Ubrany był w zielono
czarne szaty.
- Miło was widzieć.
Posłał im wielki uśmiech.
- Już wiem po co się tu zjawiliście, ale co ty tu robisz Chang?
Zwrócił się z pytaniem do chunina.
- Chciałem
tylko donieść, że Lis powrócił z misji.
Odparł z
ukłonem.
- Świetnie
tego gada to nigdy nie mogę dopaść.
Zażartował.
- Teraz możesz
wyjść, dziękuje za wiadomość.
Odprawił go
ruchem dłoni.
- A co do
was to macie zwój?
- Tak, oto
on.
Szarowłosy z
szacunkiem rzekł, a Sasuku wyjął z kadłuby mały zwój i podał mu go. Mizukage
czytał go przez chwilę, a na koniec z uśmiechem rzekł.
- Ok.
Wszystko się zgadza. Moja sekretarka zaprowadzi was do waszych pokoi, a ja
jeszcze musze coś zrobić. Prześpijcie się spotkamy się w tej sprawie jutro koło
czternastej.
Już mieli
wyjść, gdy na środku biurka zmaterializował się mały lis.
- On znowu
ma atak, tym razem jest jeszcze gorzej.
Powiedział tylko i zniknął. Zostawiając nic
nie rozumiejących shinobi z Konohy i przestraszonego Yagure.