wtorek, 24 grudnia 2013

Najlepszego

Tradycyjnie, jak co roku,
Sypią się życzenia wokół,
Większość życzy świąt obfitych
I prezentów znakomitych.
A ja życzę, moi mili,
Byście święta te spędzili
Tak, jak każdy sobie marzy.
Może cicho bez hałasu,
Idąc na spacer do lasu,
Może w gronie swoich bliskich,
Jedząc karpia z jednej miski,
Może gdzieś tam w ciepłym kraju
Czując się jak Adam w raju,
Może lepiąc gdzieś bałwana,
Jeśli śniegiem ziemia zasypana.

życzy
Joa Ho

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 3

Shinobi podróżowali powoli drogą w lesie, mijając różnego rodzaju drzewa liściaste, iglaste, krzewy i inne typowe dla tych ziem rośliny. Z przodu powozu kupca szła zakochana w sobie para, czarnowłosy potomek potężnego klanu i różowo włosa kunoicha. Po prawej stronie poruszał się drugi czarnowłosy chłopak z tej grupy, co chwile rzucając zaciekawione spojrzenie w stronę blondyna. Zresztą z szarowłosym kapitanem drużyny nie było wcale lepiej, widocznie ciekawość to była typowa cecha shinobi wioski ukrytej w liściach. Wokół nich panowała nienaturalna cisz przerywana tylko odgłosami natury. Nikt nie mówił ani słowa, tylko mozolnie poruszali się na przód ciesząc się spokojem i rzadką słoneczną pogodą na ziemiach mgły, gdzie zwykle było pochmurnie i mglisto. Ale czy rzeczywiście wszyscy siedzieli cicho, otóż nie, nasz lisi chłopak, a raczej mężczyzna, w końcu miał 19 lat toczył w swojej głowie zacięty dialog z jak jak go często nazywał ,,futrzakiem''.
- Nie zastanawia cię, z jakiego powody team 7 kieruje się do Kirigakure ( Wioska Ukryta We Mgle )?
W głowie Krwawego Lisa rozbrzmiewała rozmowa dwóch przyjaciół. 
- Yymmm?
Pomruk rozszedł się echem po umyśle błękitnookiego.
- No nie wiem. Z jednej strony to normalne, bo dzięki tobie maja pokój z mgłą i zapewnię dostali misje dostarczenia jakiegoś zwoju, ale z drugiej strony czuje, że ta podróż ma drugie dno.
- Zapewne masz racje.- Westchnięcie.- No, nic na razie nic nie wymyślimy musimy poczekać, aż dojdziemy do Yagura, coś mi się zdaje,że on znowu wymyślił coś dziwnego.
Po umyśle rozniosło się złowrogie warczenie lisa pomieszane ze szczerym śmiechem młodzieńca.
- Jeśli to będzie przypominało w jakikolwiek stopniu ten ostatni wybryk to ukatrupię jego i Isobu.
- No co ty przecież wyglądałeś uroczo prze farbowany na różowo.
Powiedział z pełna powagą Naruto. Kłócili się jeszcze ze sobą przez pewien czas, aż w końcu między nimi zaległa cisza. Po dłuższym czasie cała grupa była już w połowie drogi jaką przewidywali i co dziwne, ani staruszek, czy też jego córka nie odzywali się do nich ani słowem. 
- Kitsue ( jap. lis ).
Usłyszał z lewej strony blondyn. Nie odwracając głowy w stronę rozmówcy katem oka za uwarzył szarowłosego. 
- Choć się stało Kakashi-san?
Odparł grzecznie, choć w głębi siebie nie miał nawet najmniejszej ochoty na rozmowę z jakikolwiek człowiekiem z Konohy. Zresztą z Kurama nie było w cale lepiej, jakoś nie pałał do nich większą sympatią. 
- Nic takiego, tylko zastanawia mnie powód dlaczego udajesz się do tej samej wioski co my. 
-Yymmmm.
Narazie mruknięcie było jedyna odpowiedzią z jego strony.
- Przepraszam Hakatę, ale  jeśli chcesz się dowiedzieć to spytaj Mizukage, ja nie jestem zobowiązany do udzielenia odpowiedzi na nurtujące cię pytanie.
- Rozumiem.
Czarnooki potarł kilka razy maskę na brodzie. Szli tak chwilę w ciszy, którą przerwał krwawy.
- Jesteśmy na miejscu. 

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 2

Następnego ranka nasza drużyna ruszyła w dalszą drogę. Po całym dniu podróży z kilkoma postojami , usłyszeli krzyk. Szybko podbiegli w tamtą stronę i zauważyli wóz jakiś kupców otoczony przez bandytów, a w rękach dwójki z nich starszego trochę chudego, siwowłosego mężczyznę i młodą piękną kobietę o miodowych włosach.  
-Musimy jej pomóc.
Szepnęła Sakura.  
-Sasuke ty… -Zaczął Kakashi, gdy nagle przerwał, ponieważ z drugiego końca lasu wystrzeliło kilka kunai szybko zabijając bandytów koło kupca i dziewczyny. Następnie z zawrotną prędkością z cieni wyskoczyła jakaś postać. Podbiegła do reszty zbójców zabijając ich bez problemu.  
-Nic wam nie jest?
  Odezwał się do dwójki skulonej na ziemi. Spojrzeli na niego trochę ze strachem, a zarazem z wdzięcznością.  
-Nic. Arigato za ratunek.
  Starszy powiedział otrzepując się z ziemi i pomagając wstać dziewczynie.
-Arigato.
Odparła niepewnie.  
-Nie mam za co to był mój obowiązek wam pomóc.  
Po otrząśnięciu się Konoha zauważyła, że ten kto pomógł dwójce ludzi był ubrany w długi czerwony płaszcz z czarnymi płomieniami. Rękawy sięgały do nadgarstków na których były dziwne bransolety, a kaptur zasłaniał całą jego twarz oprócz ust, które uśmiechały się uspokajająco.
-Sensei, czy to nie jest przypadkiem słynny Krwawy lis, który zniszczył całe Akatsuki? Usłyszał szaro włosy słowa swojej uczennicy, które wyrwały go z letargu.  
-Na to wygląda. ++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++ -Jak masz na imię?  
Pytanie odwróciło na chwile uwagę od krzewów człowieka w płaszczu. Spojrzał na ciepłe i roześmiane pomimo ostatnich zajść oczy kupca. Po czym odwrócił wzrok na dziewczynę, która zarumieniła się i wtuliła w ojca.  
-Moje imię jest w tej chwili nieistotne, ale zwą mnie Krwawym Lisem.  
Staruszek kiwnął głowa a dziewczyna jeszcze bardziej się zarumieniła jeśli to było w ogóle możliwe.  
-A jak wy się nazywacie?
  -Mów do mnie staruszku każdy oprócz mojej córki…- tu wskazał na brunetkę. -…Niny tak się do mnie zwraca. Kiwnął lekko głowa. -Młody nie będziesz zadowolony wyczuwam czakre czterech osób z Konohy za tobą w pobliskich krzakach.  
Usłyszał głos Kuramy.  
-Dzięki futrzaku.
  Powstrzymując chichot na warczenie lisa, krzyknełem.  
-Możecie już wyjść z tych krzaków.  
Krzyknął zadziwiając dwie osoby koło siebie, a sam upewnił się, że kaptur dokładnie zasłania jego twarz. Po chwili z krzaków wyszły trzy osoby. Zakapturzony osobnik rozpoznał w nich swoją starą drużynę z Konohy. Kakashi z wyglądu nic się nie zmienił, Sakura miała teraz dłuższe włosy spięte z tyłu głowy w kucyk. Uchiha pozbył się z twarzy tego wyniosłego spojrzenia mówiącego ,,jestem panem świata, a ty robakiem’’. Z boku stał mężczyzna bardzo podobny z wyglądu do Sasuke, tylko że był o wiele bledszy.
  -Pewnie zastąpili mnie nim w drużynie.  
-Nie dziw się młody pare lat już minęło.
  Wszyscy byli ubrani w typowy strój shinobi, różniący się od siebie niewielkimi detalami. Przeklinając swoje szczęście zapytał.  
-Kim jesteście?
  -Nie mamy obowiązku informowania cię.  
Odezwał się blado skóry ze sztucznym uśmiechem.  
-Sai nie bądź niemiły.  
Upomniała go Sakura. Zdziwił się czemu go nie uderzyła jak zawsze miała w zwyczaju, ale widocznie nie zmieniła się tylko na zewnątrz. -Przepraszam za kolegę. Zwróciła się do mnie z przyjaznym uśmiechem. -Jestem Sakura, to jest Sasuke…- wskazała na czarnookiego z fryzurą jakby go piorun szczelił. -…to jest Sai…- wskazała na typka z twarzą wypraną z emocji. -…,a to nasz sensei Kakashi.  
Odwróciła się do szarowłosego, który cały czas przypatrywał mi się z ciekawością.
  -Teraz gdy już nas znasz może byś sam się przedstawił. Krwawy Lisie. Odezwał się junin.  
-Przykro mi , ale tylko moi najbliżsi przyjaciele znają moje imię i nazwisko więc nie obrażajcie się, ale wam ich nie wyjawię. -Rozumiemy.
  Mruknął Sasuke. Skinąwszy im głową odwróciłem się do Staruszka i Niny.
-Wybieracie się do wioski mgły?  
Spytał się ich, a oni przytaknęli.  
-Ja też i jeśli pozwolicie odprowadzę was, bo nie chcę by wam coś się stało.
  -Nie chcemy sprawiać ci kłopotu.  
Powiedział staruszek.
  -To żaden kłopot do wioski z wozami jest jeszcze pół dnia drogi. -Dobrze.
  Naruto odwrócił się do Konoszan.
  -Wy też udajecie się do mgły.  
-Tak.  
Przytaknął Hakate.  
-Wiedz chodźmy wszyscy razem, tylko poczekajcie na mnie chwile muszę po coś wrócić.  
-Dobrze.  
Uśmiechnął się i zniknął na chwile między drzewami.
  -Dobra Kurama wychodź.
Złożył kilka pieczęci i z czerwonej czakry uformował się lis o dziewięciu ogonach wielkości dużego psa.
  -Zmniejsz się do wielkości małego lisa i zostaw jeden ogon.
  -Dobrze.
Rozciągając się wykonał polecenie, by po chwili wskoczyć na ramiona blondyna. Już z lisem wrócił do grupy i po chwili udali się w drogę.

Rozdział 1

-Shizune. Krzyczała 5 Hokage.  
-Tak. Do biura wpadła roztrzęsiona sekretarka.  
-Wezwij mi tu zaraz Team 7. Migiem!  
-Hai!  
I po chwili już jej nie było. Po kilku minutach do biura weszły 4 osoby i kłaniając się jedna z nich odrzekła z szacunkiem.  
-Wzywałaś nas Hokage-sama.
Tsuname lekko zrzedła mina na przygaszony ton głosu senseia drużyny. Odkąd Naruto uciekł z wioski wiele osób się zmieniło. Hakate przestał się spóźniać, Sakura stępiła swój temperament i od 2 lat razem z Sasuke tworzą szczęśliwą parę, Uchiha przestał się wywyższać i zaczął być bardziej przyjacielski i otwarty na ludzi, po gabinecie babuni już nie walały się stosy papierów, a ona sama już rzadko kiedy włóczyła się po barach i kasynach. Wszystkim dokuczały wyrzuty sumienia, które powiększyły się kiedy dowiedzieli się dlaczego nie wykonał tej misji. Ponadto do drużyny dołączył nowy członek, były ANBU korzenia Sai. Był on bardzo podobny do Sasuke z wyglądu, tylko kolor skóry miał jeszcze bielszy i podobnie jak Naruto kompletnie brakowało mu taktu i zadawał dziwne pytania.  
-Tak macie dostarczyć ten zwój Mizukage, a potem odeskortować najsilniejszego człowieka wioski mgły do naszej, wraz z jego drużyną. Ma on za zadanie trochę podszkolić was jak i innych shinobi wioski liści. Zrozumiano!  
-Hai!  
Krzyknęli chórem.  
-To brać mi to i w drogę. Wywaliła ich z biura. ,,Gdzie jesteś Naruto.’’
  +++++++++++++++++++++++++++++++++++++++  
Godzinę później, brama główna.  
-Wszyscy są.
Spytał się szaro włosy.  
-Tak.
-To ruszajmy jeśli dobrze pójdzie będziemy tam za dwa dni.
Po tych słowach odwrócił się i cała grupa ruszyła skacząc po drzewach. Po kilkunastu godzinach, kiedy zaczynało się już ściemniać zatrzymali się na niewielkiej polance, by zregenerować siły. Polanka była stosunkowo niewielka na jej środku było maleńkie jezioro połyskujące w promieniach zachodzącego słońca, a bliżej lasu dwa wielkie drzewa oparte o siebie konarami jak dwójka najlepszych przyjaciół. Sai z Kakashim zajęli się rozkładaniem namiotów, Sasuke udał się do lasu nazbierać drewna na opał, a Sakura napełniła naczynie wodą, by po chwili zacząć przygotowywać posiłek. Pół godziny później gdy namioty były już rozstawione, a wszyscy grzejąc się jedli jedzenie przy ognisku pewna różowo włosa juninka zatopiła się w swoich myślach. Sasuke spojrzał zmartwiony na swoją ukochaną.  
-Sakura stało się coś?  
Zapytał z troską obejmując ją.
  -Martwię się o Naruto,- położyła głowę na jego ramieniu- dalej dręczą mnie wyrzuty sumienia za te słowa, które w tedy powiedziałam.  
-To wina każdego z nas, ale udręczanie się nad sobą nic nie zmieni. Kiedyś pewien mądry człowiek powiedział mi, Ze ludzie nie doceniają kogoś puki go nie stracą. Nam nie pozostaje nic innego jak tylko pogodzić się z tym.  
-Masz rację, chyba masz rację. ,,Naruto wróć do nas.’’

Prolog

-Jak mogłeś spartaczyć tak łatwą misję. Krzyczała Tsuname. -Taką misję wykonałby siedmiolatek, a ty masz 15 lat.
  Wściekła krążyła po całym biurze, a jej bursztynowe oczy patrzyły na blondyna.
  -Wiedziałam, że na tą misję trzeba było wysłać Sasuke. Usłyszał głos różowowłosej. 
W sali oprócz nich był jeszcze Kakashi i Sasuke. Szarowłosy patrzył z żalem na swojego podopiecznego, a wzrok Uchihy nie wyrażał żadnych uczuć. Wszyscy myśleli, że blondyn jest bezużyteczny, gdyby dali mu dojść do słowa to dowidzieli by się czemu misja skończyła się niepowodzeniem.  
-Niby ma w sobie zapieczętowanego demona, ale do niczego się nie nadaje.
  Słowa zielonookiej raniły dogłębnie jego duszę i serce. W końcu nie wytrzymał. Rzucił raport z misji na biurka przełożonej.
  -Skoro mówicie, że jestem bezużyteczny, to po co mnie trzymacie w tej zatęchłej wiosce.  
Krzyknął trzaskając drzwiami. Uważał ich za przyjaciół, prawie rodzinę, a oni traktują go jak śmiecia. Sakura cały czas bije go po głowie, nawet jeśli nic nie zrobił, Hakate go ignoruje, Sasuke patrzy na niego jakby był śmieciem, a babunia obarcza go każdą nieudaną misją. Czas wynieść się z tej wioski, z którą nic już go nie łączy, ale trudno jest podjąć tą decyzje, bo chociaż nikt go tutaj nie chce oprócz Iruki, który go uważa za syna to spędził w niej 15 lat.
  -No cóż -westchnął- mam już dość. Przeszedł przez bramę, by po chwili się odwrócić.
-Jeszcze kiedyś tu wrócę.

Witam

Witam na moim blogu starych czytelników szczególnie ~Yondii  ~blogierke ~Lubisia i  ~ole którzy zachęcili mnie do dalszego pisania swoimi komentarzami na moim starym blogu http://rozne-historie-naruto.blog.pl/ oraz nowych. Mam nadzieje, że dalsze rozdziały spodobają się wam i co tu więcej gadać zapraszam do czytania. Joanna Ho.