sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 5



Tymczasem.
Hakate, jak i reszta jego drużyny przez chwile patrzyła jeszcze w miejsce w którym zniknął Lis. W końcu otrząsnęli się z tego letargu i zwrócili się do strażników. To jest przepustka, którą dostaliśmy od Hokage, czy możemy spotkać się z waszym przywódcą jeśli to możliwe jak najszybciej? Wyczekująco wpatrywał się w dwóch brunetów. Podszedł do nich Chang i drapiąc się lekko po brodzie wziął zwój od szarowłosego. Podał go swojemu bratu, który szybko przeczytał tekst znajdujący się tam.
- Wszystko się zgadza, chodźcie za mną zaprowadzę was do Mizukage.
Cztery osoby szybko przekroczyły bramę i prowadzone przez chunina zobaczyły po kilku krokach przecudny widok panoramy wioski.
   



Architektura całkowicie różniła się od tej co znali ze swojej ojczystej wioski. Budynki były ogromne, nie posiadające ostrych kątów i wysokie z ogrodem na dachach. Na obrzeżach wioski ciągnęły się wysokie góry, a w centrum wioski znajdował się wielki kamienny budynek, wielkością przerastającą wszystkie inne. Wszędzie rosły rośliny,  a gdzieniegdzie znajdowały się małe domki mieszkalne w kształcie kół. Wszystko pokrywała niewielka warstwa mgły.
- Niesamowity widok, prawda.
Podziwianie przerwał im głos ich przewodnika. Wszyscy zgodnie pokiwali głowami na tak i udali się w dalszą drogę, zostawiając przy bramie handlarza.
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Tymczasem w innej części wioski.
Na podłodze w targanym bolesnymi skurczami ciele leżał blondwłosy chłopak w płaszczu, który sunął mu się aż na ramiona, a koło niego siedział lis który uśmierzał ból ruchami świecącego na czerwono ogona. Po kilku chwilach, minutach, godzinach, czy nawet dniach blondyn, w końcu uspokoił się na tyle by lis mógł odsapnąć i zwiększając swój rozmiar i uwolnić więcej ogonów. Owinął nimi ciało blondyna i położył go do łózka. Rudzielec nie chcąc zostawiać swojego przyjaciela samego wezwał w kłębach dymu mniejszego lisa.
- Aki przekaż możliwie jak najszybciej i dyskretnie Yagurze, że Naruto znów miał atak, tylko że tym razem o wiele mocniejszy.
- Hai!
Krzyknął i już go nie było, a dwoje przyjaciół w tym jeden nieprzytomny zostali sami.
- Naruto, Naruto, dlaczego jesteś tak uparty.
Westchnął i położył się obok niego.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Tymczasem.
Czwórka shinobi właśnie dotarła do głównego budynku w Kirigakure no Sato  położonego w środku wsi. Weszli do środka prowadzeni dalej przez bruneta. Idąc schodami weszli na ostatnie piętro gdzie po lewej stronie mieścił się sekretariat. Sekretarką była młoda dziewczyna o fioletowych włosach zapiętych w wysoki kucyk, przez który przechodziły cztery senbory. Jej oczy były ciepło czekoladowe, okalane kaskadą grubych ciemno fioletowych rzęs. Karnacje miała dość bladą i nie wyróżniała się żadnymi znakami szczególnymi. Ubrana była w białą bluzkę z kołnierzykiem na guziczki i czarne wygodne spodnie. Ogólnie wyglądała na czterdzieści lat.
- Dzień dobry w czym mogę służyć.
Uśmiechnęła się do nich ciepło.
- Przyślijmy z misją od naszej Hokage, mamy dostarczyć pewien zwój Mizukage i przetransportować kogoś z tej wioski do naszej.
Też ciepłym tonem odparł Kakashi.
- Oczywiście proszę chwilę poczekać.
Wstała i ruszyła w stronę masywnych drzwi znajdujących się po prawej stronię. Lekko zapukała i zniknęła za nimi. Po chwili było tyko słyszeć dwa głosy ze środka, aż starsza pani wyszła i gestem zaprosiła ich do środka. Biuro było podobnie urządzone jak Tsuname, różniło się tylko kilkoma elementami, takimi jak dodatkowe regały z książkami, innymi obrazami i kolorami w biurze. Na środku tego biura siedział młody szatyn o spłowiałych włosach i fioletowych oczach. Jego twarz przecinała pionowa blizna na policzku. Ubrany był w zielono czarne szaty.
- Miło was widzieć.
Posłał im wielki uśmiech.
- Już wiem po co się tu zjawiliście, ale co ty tu robisz Chang?
Zwrócił się z pytaniem do chunina.
- Chciałem tylko donieść, że Lis powrócił z misji.
Odparł z ukłonem.
- Świetnie tego gada to nigdy nie mogę dopaść.
Zażartował.
- Teraz możesz wyjść, dziękuje za wiadomość.
Odprawił go ruchem dłoni.
- A co do was to macie zwój?
- Tak, oto on.
Szarowłosy z szacunkiem rzekł, a Sasuku wyjął z kadłuby mały zwój i podał mu go. Mizukage czytał go przez chwilę, a na koniec z uśmiechem rzekł.
- Ok. Wszystko się zgadza. Moja sekretarka zaprowadzi was do waszych pokoi, a ja jeszcze musze coś zrobić. Prześpijcie się spotkamy się w tej sprawie jutro koło czternastej.
Już mieli wyjść, gdy na środku biurka zmaterializował się mały lis.
- On znowu ma atak, tym razem jest jeszcze gorzej.
 Powiedział tylko i zniknął. Zostawiając nic nie rozumiejących shinobi z Konohy i przestraszonego Yagure.
 

poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 4



Faktycznie jakieś dziesięć metrów przed nimi znajdowała się wielka brama ze znakiem Wioski Ukrytej We Mgle na szczycie. Ale to nie była byle jaka brama. Prawie każdemu kto ją pierwszy raz na oczy widział zapierała ona wdech. Dlaczego? Na to pytanie może tylko po części odpowiedzieć jej opis. Z obydwu stron bramy rozchodził się gruby, długi, podwójny kamienny mur, sięgający dalej niż można okiem sięgnąć. Sama bram miała ponad cztery metry wysokości, a na jaj szczycie był srebrny znak wioski, czyli trzy falowane linie na niebieskim tle, prawdopodobnie zrobionym z jakiegoś tutejszego materiału. Brama była wykonana z grubych beli, przez co na pierwszy rzut oka musiała sporo warzyć. Bele były pomalowane na jasny błękit i obramowane wytrzymałą stalą. Czytając sam jej opis nie do końca można sobie ją wyobrazić, ale wracajmy do naszych bohaterów którzy  dopiero co doszli do niej. Kakashi i cała jego drużyn przez kilka minut gapili się na wejście do wioski, za to kupiec i jego córka nadal mieli szeroko otwarte buzie. Człowiek w białym płaszczu za to nie dawał żadnych oznak, że ten widok zrobił na nim jakiekolwiek wrażenie. Drużyna siódma pierwszy raz widziała taką bramę, ponieważ w Wiosce Ukrytej w Liściach była ona prawie o połowę mniejsza, a kupiec z córką pierwszy raz tutaj byli.
- Po co takie umocnienia?
Spytał się ciekawski Sai.
- Mur w  Kirigakure no Sato  jest tak wytrzymały ze względu na częste powodzie w tym regionie.
Spokojnym głosem odpowiedział Krwawy Lis, drapiąc przy tym zwierzaka na swoim ramieniu, który nie wyglądał na zadowolonego. Biała postać podeszła do murów wioski i zapukała. Po chwili potężne drewno zaskrzypiało, a brama uchyliła się.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Ze szczeliny wyszło dwoje ludzi. Byli to mężczyźni niezwykle podobni do siebie. Różniło ich tylko to, że jeden miał małą bródkę, a drugi nie. Oboje byli ubrani w wypłowiałe brązowe spodnie z mnóstwem kieszonek i kaburą na kunaje z boku na prawej nodze. W brązowo zielone bluzy i kamizelki w szarym odcieniu. Po tym, że kamizelki były jasne można było poznać, że to byli chunini, ponieważ jonini mieli ciemno szare, prawie czarne. Na głowach mieli opaski ze znakiem swojej wioski lekko przykrywające brązowe włosy. Oboje spojrzeli na nich bez jakiejś szczególnej reakcji. Dopiero kiedy zauważyli mężczyznę z lisem na ramieniu uśmiechnęli się radośnie i przywitali.
- Lisie w końcu wróciłeś dawno cię tu nie było, aż zaczynaliśmy się martwić o ciebie.
Odparł chunin z brudka.
- To prawda nawet Mizukage zrobił się strasznie nerwowy.
Zaczęli się oboje śmiać.
- Nie moja wina miałem wrócić tydzień temu ale misja się przedłużyła.
Spokojnie odpowiedział zamaskowany.
- My tu tak gadu gadu, a może byś nam przestawił swoich towarzyszy.
- Przepraszam.
 Skłonił się lekko.
- To są Shinobi z Konohy. Kakashi, Sakura, Sasuke i Sai.
Wskazał na nich po kolei.
- Przybyli tu z misją. A to jest Staruszek i jego córka Nine. Przybyli tu w celach handlowych co z resztą widać. A to są Chang i Cheg.
Odwrócił się do swoich tymczasowych towarzyszy podróży i z lekkim ukłonem rzekł.
- Ale to już koniec naszej wspólnej podróży i niestety muszę się z wami już pożegnać.
Nie minęła chwila od jego słów jak zniknął w czerwonym ogniu.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Postać w ozdobnym płaszczu pojawiła się w pustym mieszkaniu.
- Dlaczego tak szybko ich opuściłeś.
Po pomieszczeniu rozniósł się głos lisa, który zeskoczył z ramienia blondyna. Naruto już miał mu odpowiedzieć gdy nagle zgiął się w pół z bólu i zaczął pluć krwią.
- Naruto.
Po pomieszczeniu rozniósł się jeszcze krzyk, który usłyszał blondyn zanim wszystko zniknęło w całkowitej ciemności.