piątek, 25 marca 2016

Rozdział 10

 Rozdział 10
-Wnuk...
Naruto patrzył rozszerzonymi oczami na postawnego mężczyznę, a przez głowę jednocześnie kołatało mu się kilka myśli. Jak to w ogóle jest możliwe. Wiedział kim byli jego rodzice już od dłuższego czasu, kiedyś włamał się do tajnych archiwum w jego starej wiosce ale nie było tam żadnej szczegółowej wzmianki na temat jego dziadków. Podobno rodzice jego ojca byli cywilami, prostymi kupcami którzy zginęli z rąk bandytów podczas jednej z wypraw. Po ich śmierci Minato wylądował w sierocińcu, a następnie poszedł do akademii. Jednak o rodzinie ze strony mamy nie miał zielonego pojęcia. Przeniosła się do Konohy ze swojej starej wioski ale po jej śmierci i zniszczeniu Wioski Ukrytej w Wirze wszelkie źródła znikły. A teraz po tylu latach stał przed nim podobno jego dziadek, który na dodatek kilka chwil temu był feniksem. Nie wiedział czy sobie z tym poradzi, przeciążony emocjami siadł na zadziwiająco miękkiej trawie. Zaraz koło niego usiadł też jego ,,dziadek''. 
-Wiem, że może to być dla ciebie za dużo informacji na raz ale musiałem ci to powiedzieć od razu.
-Ale dlaczego widzę cię dopiero teraz gdzie byłeś przez te wszystkie lata kiedy potrzebowałem kogokolwiek by mnie pocieszył, kiedy odszedłem z wioski i od przyjaciół którzy traktowali mnie jak śmiecia i demona.
Spytał spokojnie, chociaż wewnątrz niego szalała burza emocji. Czerwono włosy spojrzał na niego ze smutkiem w swoich błękitnych oczach.
-Nie miałem wyboru.
Westchnął i podrapał się w tył głowy w sposób bardzo podobny do blondyna.
-Widzisz w naszym rodzie...
Zaczął jednak młodszy znowu mu przerwał.
-Jakim rodzie?
-Spokojnie zaraz ci wszystko wytłumaczę. Więc kontynuując naszą poprzednią rozmowę oboje pochodzimy ze starego rodu Feniksa. Tak wiem nic o nim nie słyszałeś i muszę ci powiedzieć, że to mnie nie dziwi mało kto wie o nim. Czemu nie mogłem cię odwiedzić, wytłumaczenie jest proste widzisz to miejsce w którym się znajdujemy jest pomiędzy światem żywych i umarłych. Zanim zadasz mi kolejne pytanie jestem martwy już od dłuższego czasu.
- Ale jak to możliwe, że ze mną rozmawiasz?
-To są pewne zdolności naszego rodu, mamy jeszcze wiele innych ale o nich powiem ci później. Kiedy nadchodzi odpowiedni czas każdy z nas przybywa tutaj by wziąć udział w szkoleniu oraz aby poznać wszystkich swoich przodków którzy umarli przed nim.
-Co masz przez to na myśli, czy gdzieś tutaj są moi rodzice!
Krzyknął i skoczył na równe nogi jakby ktoś go ugryzł.
- Uspokój się. Tak są one tutaj jednak spotkasz się z nimi dopiero pod koniec treningu czyli za jakieś 3 miesiące.
-A co z moimi przyjaciółmi, będą zadawać pytania czemu mnie nie było tak długo. 
-Nie martw się dla nich to będą tylko kilka godzin a po wszystkim możesz tutaj wracać kiedy tylko zechcesz.
Z tymi słowami wstał i podał mu dłoń.
-To jak wnuku zaczynamy? 
+++++++++++++++++++++++++++++++++
Tymczasem zobaczmy co tam u naszego Kage

Yagura w był w nieciekawej sytuacji. Całe jego biuro zostało zawalone wieloma zwojami. Kilka znajdowało się na szafie, parapecie a nawet w donicach kwiatów jednak większość leżała na podłodze i biurku. Pośrodku tego całego bałaganu znajdował się on poszukując jakichkolwiek informacji mogących pomóc jego przyjacielowi.
-Acchhh mam tego dość nie mogę niczego znaleźć!!!
Krzyknął rozwścieczony szarpiąc się za włosy.
- Nana nie ma mnie dzisiaj dla nikogo, a i jeszcze coś posprzątaj te zwoje w biurze dla mnie!!!
Yagura musiał pomyśleć nad tym w inny sposób. Zdecydował po czym wyskoczył przez okno i po dachach pobiegł w stronę najbliższego poligonu.
Słysząc za sobą krzyk swojej wściekłej sekretarki.
-YAGURA!!!!