Rozdział 7
- Co ty masz
na myśli?
W jego
głowie plątały się niezrozumiałe myśli ród, ojciec, matka. Nic nie rozumiał
przecież był sierotą, a tu nagle coś takiego. Staruszek nigdy nie chciał z nim
rozmawiać o nich, a zawsze kiedy pytał odpowiadał, że już nie żyją więc po co
się zadręczać kim byli i co by się działo gdyby żyli. Zaraz rodzice.
- Czy ty
wiesz kim byli moi rodzice?
Zapytał z
nadzieją w głosie, której nawet nie starał się ukryć i z oczami pełnymi nadziei
przypatrywał się mitycznemu stworowi.
- Chodź
za mną.
Wielkie
ptaszysko odwróciło się do niego i wleciało do wielkich wrót, które nagle się
pojawiły machając majestatycznymi skrzydłami rzucając poświatę na wszystko
dokoła. Wrota były zrobione całe ze złota gdzieniegdzie były przyciemniane i
ozdobione ornamentem przypominającym winorośl, która wspinała się na sam
czubek, by utworzyć tam płonący kwiat. Zerknął jeszcze raz na bramę i pobiegł
do feniksa znikając w ciemności, a za nim brama najpierw się zamknęła, a potem wsiąknęła
w ziemię. Jednak nie cała kwiat odfrunął w górę w nieznanym kierunku, ale tego
już blondyn nie zauważył.
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Tymczasem przy ciele naszego głównego
bohatera.
Po rozmowie
z lisem krótkowłosy wziął z kąta ciężki drewniane krzesło i usiadł koło staromodnego
łózka trzymając swoją dłoń na nadgarstku przyjaciela, który był przeraźliwie
gorący i sprawdzał co chwila puls. Po kilku minutach przerwał panującą tam
ciszę.
- Nic nie
możemy zrobić, żeby mu pomóc?
Zapytał się
rudego demona, obok niego, który teraz miał tylko jeden ogon. Zwierzę tylko
westchnęło cierpiętniczo, jak to on i odparło.
-
Niestety nic nie zrobimy te ataki mają coś wspólnego chyba ze zmianami
genetycznymi w jego ciele, jakby nadal był zapieczętowany w nim to może coś bym
zdziałał ale w tej sytuacji możemy tylko czekać jak się dalsze zdarzenia
potoczą.
Opuścił swój
pyszczek na małe łapki i cierpliwie czekał na jakikolwiek znak.
Nagle ciało
blondyna zaczęło świecić czerwono złotą poświatą, która po chwili uformowała
się we wstęgi chakry. Ciało uniosło się na łóżku, a bezwładna głowa opadła do
tyłu bez sił. Wstęgi chakry najpierw kręciły się szybko wokół ciała, a
następnie oplatały młodą postać, aż nie zostało żadnego wolnego kawałka skóry
na ciele, bez nich. Nagle na brzuch zaczęła tworzyć się bulwa jakby z ognia,
która po dłuższym czasie zamieniła się w pączek kwiatka zbudowany z ognia i
oplatany wstęgami płomieni. Chwilę on się nie ruszał, a dwie postacie patrzyli
na to jak urzeczeni. Nagle zaczął się ruszać, by po chwili rozkwitnąć.
-
Niemożliwe!
Krzyknął lis
obok nic nie rozumiejącego Mizukage.
- Co się
stało? Odpowiedz mi.
Panikując
teraz zażądał odpowiedzi. Lis spojrzał na niego tylko krwistymi tęczówkami i
odparł jakby nie wierząc.
-
Ród feniksa odżył.
Oboje
siedzieli jeszcze chwilę i gdy fioletowo oki chciał zapytać co to za ród kwiat
znowu ożył. Zaczął się obracać z niewiarygodną prędkością, nagle zastygł i
jakby rozlał się po czerwono-czarnej chakre otaczającej ciało. Po chwili
zastygł, a masa zaczęła wchłaniać się przez skórę, na której zaczęły pojawiać
się piękne czerwono-czarne tatuaże.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Tymczasem.
Shinobi
Konohy wędrowali po mieście szukając hotelu.
- Mam dziwne
uczucie.
Odezwał się
Sasuke. Na co inni nic nie odpowiedzieli tylko poszli dalej.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Zapraszam na http://przepisysebikaiasi.blogspot.com/ chociaż jest tam tylko narazie jeden przepis. :D